Ostatnio postanowiłem wrócić do
Supernatural i nadrobić zaległe odcinki, bo jak się okazało, miałem niemalże cały 9. sezon do obejrzenia. I tak z każdym kolejnym oglądanym odcinkiem narastała we mnie jakaś dziwna melancholia. Bo jak to tak, to już 9 (SIC!) sezonów? Kiedy to się stało? Przecież każdy sezon to kolejny rok z mojego życia! Kiedy rozpoczynałem przygodę z Winchesterami byłem jeszcze dzieciakiem na skraju nastoletniości, kształtował się mój styl, mój gust muzyczny, moje obycie ze światem. To przez ten serial zacząłem słuchać Led Zeppelin, mojego ulubionego obecnie zespołu! To musi coś znaczyć. Ale wróćmy do samego początku, bo zaczynam się motać w nostalgii. *wdech i wydech* Ekhem.
|
Główni bohaterowie serialu - Sam i Dean Winchesterowie. |
Nie z tego świata, jak zwą jest ten serial w nadwiślańskim kraju, jest produkcją amerykańską stworzoną przez Erica Kripkego. Emisja pierwszego odcinka nastąpiła w 2005 roku, czyli już niemalże dekadę temu! Od początku było wiadomo, że produkcja wprowadzi powiew świeżości na dość jałowe ówcześnie pola telewizyjne. Po zakończeniu dość znanej i uwielbianej
Buffy rzecze maniaków grozy szukały czegoś dla siebie. I oto pojawia się takie
Superanatural. Głównymi bohaterami są bracia Winchester. Starszy, Dean (czyli Jensen Ackles), jest typowym podrywaczem, pewnym siebie (czasem aż za bardzo) gościem, który porażki nie przyjmuje do wiadomości. Jego młodszy brat, Sam (Jarek Padalecki), jest bardziej spokojny, rozważny, podejmuje wszelkie decyzje po dłuższym namyśle, często nie zgadza się z Deanem, co prowadzi do wielu konfliktów. Dość istotnym faktem jest to, że rodzeństwo nie żyje sobie w zwykłym sąsiedztwie, nic nie studiują, nie mieszkają z rodzicami. Są łowcami, polują na wszelkiego rodzaju paskudztwa pochodzące, o dziwo, nie z tego świata. Fach został wpojony im przez ojca po szokującej i nagłej śmierci ich matki - dziwnym trafem którejś nocy zawisła pod sufitem w falach płomieni. Dom spłonął, uratowała się pozostała trójka. Od tego momentu mniej lub bardziej w celu rozwiązania tajemnicy tępią wszystkie te wampiry, wilkołaki, zmory i duchy.
Co zdecydowanie przekonało mnie w
Supernatural bardziej niż w
Buffy, to dramatyczny akcent.
Jak nietrudno się domyślić, ogromny nacisk został wywarty na relacji braci. Dramaty, które z nimi przeżywamy, ich potyczki słowne, światopoglądowe, różnorakie podejścia do świata czynią ten serial absolutnie wyjątkowym. Po prostu, nie jest to taki zwyczajny dreszczowiec.
|
Nie obędzie się bez demonów. |
Strasznie spodobał mi się sposób, w jaki stopniowo zmieniała się tematyka serialu. Tak więc pierwsza seria jest np. o typowym polowaniu na potwory, a któraś inna z kolei może już być o samych demonach. Trudno się tutaj nudzić, zwłaszcza że akcja jest poprowadzona bezbłędnie. Gorsze odcinki to wyjątki, a lepsze są pełne różnorakich plot twistów, dziwnych metod na pokonanie nemezis, fantastycznych dialogów i tego nieziemskiego klimatu. Trzeba przyznać, że ostatnie sezony owego klimatu trochę zatraciły, a zwróciły się raczej w stronę widowiskowości i podniosłych historii z końcem świata na czele. Niemniej jednak wciąż uważam ten serial za jeden z moich ulubionych. Sam i Dean to osoby, z którymi bardzo łatwo się utożsamić. Reprezentują cechy, które ma w sobie każdy z nas. Pokonują swoje słabości, stawiają czoła lękom, i ku zagrożeniu własnego życia ratują innych. Ich relacja jest często niemalże wroga, ale paradoksalnie ich przywiązanie do siebie jest silniejsze niż wszystko inne, właściwie w tym tkwi ich siła. W kolejnych sezonach serial wprowadza do głównej obsady parę kolejnych postaci, z których zdecydowanie ta grana przez Mishę Collinsa wysuwa się na pierwszy plan.
Cóż więcej rzec - jedyny serial, który przez lata emisji nie stracił na jakości. Można obejrzeć nawet dla ścieżki dźwiękowej - AC/DC to chleb powszedni, a użycie
Carry on My Wayward Son zespołu Kansas zyskało tu chyba rangę kultowego. Tymczasem czekamy w zniecierpliwieniu na 10. sezon. Co tym razem zgotują nam scenarzyści, pozostaje wielką zagadką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz