Kot odwalił kawał dobrej roboty. |
Najdłuższe wypracowanie można napisać tutaj o Tomku Kocie, który wcielił się w główną rolę. Nie muszę mówić, że jego wygląd, gestykulacja, sposób wysławiania się, sylwetka, były odegrane I-DE-AL-NIE. Poważnie - niepozorny, wysoki i chudy Kot, zagrał Religę lepiej, niż ktokolwiek inny mógłby kiedykolwiek. Religa w jego wydaniu nie był także złotym i niewinnym człowiekiem - odpalał fajkę od fajki (scena z Religą bez papierosa to tutaj rzadkość), ból niepowodzeń zabijał czystą, klął na potęgę, brawurowo prowadził Fiata, sprawy związane z pracą stawiał ponad rodziną. Cholernie przekonujący obraz. Pozostali bohaterowie nieco usuwają się na dalszy plan, właśnie ze względu na niesamowitą charyzmę postaci pierwszoplanowej, jednak nie zanikają oni całkowicie - najbardziej rzucają się w oczy bliscy przyjaciele i współzałożyciele kliniki kardiochirurga, a także Magdalena Czerwińska w roli żony lekarza - Anny (choć jej rola jest tutaj w zasadzie nieznaczna).
Postarano się nawet o parę żarcików, coby film nie emanował patosem charakterystycznym dla polskiego kina - zdanie "Z samymi łóżkami to możemy tu burdel zrobić, a nie szpital" wygrało dla mnie życie.
Realia lat 80' nie zawodzą, nie brak tu oldschoolowej muzyki, samochodów sprzed trzech dekad, trochę kiczowatych strojów, fryzur - tutaj nie ma na co narzekać.
Może dziwić punkt, w którym kończy się film, jednak uważam go za idealny - czas przed pierwszym stuprocentowo udanym przeszczepem serca był najbardziej burzliwy i interesujący na tyle, by to ten okres wykorzystać w filmie.
Gdy tak wracam pamięcią parę godzin wstecz, do seansu, to niestety, ale naprawdę nie jestem sobie w stanie przypomnieć niczego, co przeszkadzałoby mi w tym filmie. To chyba pierwszy polski film, na który w żadnym stopniu nie mogę ponarzekać. Świetna realizacja, oddane realia i główna postać. Sio, oglądać, nawet jeśli nie interesuje was biografia Religi. Nie będziecie zawiedzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz