czwartek, 18 września 2014

Sukcesywne dążenie do samozagłady - "Głód" - Knut Hamsun

Do Głodu byłem już od dawna namawiany przez Orianę. Polecała mi przeczytać tę znaną dość powieść jesienią, gdyż, jak twierdziła, jesień najbardziej oddaje klimat powieści i jej nastrojowość. Tak mijały miesiące, a mój głód wobec książki narastał. Po cudownej ekstazie po przeczytaniu poleconego mi wcześniej Roku 1984 wiedziałem, że kolejna polecona mi pozycja nie będzie czasem stracony, i tak jak wyżej wymieniona antyutopia wywrze solidny wpływ na mojej samoświadomości i postrzeganiu otaczającego mnie świata. W przerwie między jedną lekturą a drugą udało mi się wygospodarować trochę wolnego czasu. To był TEN moment, wiedziałem, że im bliżej matury, tym mniej czasu, więc postanowiłem oszczędzić sobie nudną antycypację i w końcu zaznać tragedii głównego bohatera. I w istocie, była to tragedia sporych gabarytów.
Okładka wraz z tytułem w oryginale.
Fabuła jest poprowadzona narracją pierwszoosobową, a głównym bohaterem-nieszczęśnikiem, z którym dane będzie obcować czytelnikowi jest bezimienny człowiek, raczej młody, bez stałej pracy. Trudni się pisaniem jakichś totalnie różnorodnych i niepowiązanych ze sobą artykułów i tekstów, za które od czasu do czasu udaje mu się zarobić parę ore, w najlepszych przypadkach - kilka koron. W najgorszych momentach posuchy przez parę dni z rzędu nie ma włożyć czego do ust, nie stać go na spłacenie czynszu, zmuszony jest zastawiać nawet swoje ubrania u lichwiarza, aby jakoś dożyć następnego dnia, który być może przyniesie nieco spokoju i marnego (zazwyczaj) zysku. Miastem, które będzie świadkiem powolnej kaźni bohatera jest Oslo, ówczesna Christiania dziewiętnastego wieku.

 Dialogów w sumie jest tutaj jak na lekarstwo, zdarzają się wybiórczo, główną rolę odgrywa tu opis odczuć bohatera, który jest - mówię to z czystym sumieniem - B-E-Z-B-Ł-Ę-D-N-Y. Bo tak, tytułowy głód nie dotyczy jedynie pustego żołądka bohatera (który posuwa się nawet do żucia materiału odprutego z kieszeni, geniusz), ale do głodu wrażeń. Do wewnętrznego pragnienia próbowania, sprawdzania, porywczości i chwili. W pewnym momencie ma się ochotę podejść do naszego narratora i klepnąć go w tył głowy celem otrzeźwienia, bo tak, momentami zachowuje się absurdalnie. Śledzi kobietę wkręcając jej zgubienie książki, której nawet nie niosła, biega między ławkami, krzyczy sam do siebie. Jest ciekaw reakcji innych, świata zewnętrznego na jego osobę. Nic nie zostało mu w końcu do stracenia, w obliczu jego aktualnego trybu życia śmierć jest czymś całkiem namacalnym i bliskim. Później dopiero dociera do czytelnika tragizm postaci. On sam dostrzega beznadzieję swojego losu, nie widzi ratunku. Poza fizycznymi problemami, chorobami i nadwątlonym przez deficyt pokarmu organizmem, musi też zmagać się ze sobą samym, że swoją mająca autodestrukcyjne skłonności osobowością. Nie można powiedzieć, że sam nie wybrał sobie tego losu.

Gdzieś na jednym planie z tym tragicznym rozgrywa się plan zupełnie komiczny. Z nieopanowania i narwania naszego bohatera wynika cała masa zabawnych i dziwnych sytuacji. Co najciekawsze, są one całkowicie wiarygodne i najczęściej wynikają z osób postronnych, kompletnie nie rozumiejących psychiki protagonisty.  

Głód pochłonąłem w kilka dni i z miejsca pojawił się na liście moich ulubionych książek. Portret psychologiczny bohatera zbudowany rzetelnie, bardzo kompleksowo, podobnie jak w np.  Zbrodni i Karze, czy Procesie. Tutaj jednak zdecydowanie łatwiej wczuć się w bohatera, bo to emocjom jest poświęcona cała książka. I właśnie, po lekturze tej powieści nasze emocje są dosłownie zszargane. Jeśli nie chcecie się poważnie zdołować i poznać dowodu na absurd i bezsens ludzkiego życia - możecie ominąć tę książkę szerokim łukiem. Jeśli jednak jesteście głodni doznań, niczym nasz bohater, śmiało możecie się dziełem Hamsuna zainteresować. Po lekturze wasze spojrzenie na świat może wyglądać nieco inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz