czwartek, 30 października 2014

Halloween special: TOP 10 najlepszych horrorów (według mnie)

Bu! Halloween już jutro. Nie żebym kiedykolwiek specjalnie przejmował się amerykańskim zwyczajem obchodzenia Święta Zmarłych (polskim w zasadzie też niespecjalnie, bo, hejże, o zmarłych trzeba zawsze pamiętać), ale w jakiś sposób dzień ten zapisał się na dobre w naszym kręgu kulturowym i sam w sobie ma ciekawy klimat (przynajmniej dawniej, bo teraz już nikomu się nie chce go kultywować), który warto uczcić serwując sobie dawkę grozy w postaci kilku świetnych horrorów (bo przecież Halloween to dobra okazja!). Z tej przyczyny tematem przewodnim owego wpisu jest kolejna toplista, tym razem - 10 moich ulubionych horrorów. Do dzieła!

#10. The Ring (2002)
Kto nie zna Kręgu? Wszyscy znają? Tak myślałem. Powstały na bazie japońskiego filmu o tym samym tytule, amerykański Krąg jest zdecydowanie bardziej dopracowany i doszlifowany od swojego azjatyckiego odpowiednika. Rzecz jasna, opowiada tę samą historię - a więc mamy tu samotną matkę z dzieckiem, która poznaje legendę o kasecie zdolnej zabić każdego kto ją obejrzy. Nie jest zaskakującym fakt, iż i ona będzie w końcu zmuszona obejrzeć to nagranie. Następujące potem wydarzenia to istna poezja grozy, gapienia się na ekran przez drobną szparę między palcami, niepewności i świetnej fabuły. Kluczowe monstrum stanowiące w produkcji najgorsze zło - Samara, na dobre wpisała się w kanon ikonicznych postaci filmów grozy.

#9. Piła (2004)
 Przyznaję się bez bicia, że kompletnie nie nadążam za serią z piłą w tytule. Po trzeciej części kompletnie się pogubiłem i straciło dla mnie jakikolwiek sens odnajdywanie się w całym tym bajzlu. A więc tak, obejrzałem tylko trzy części, więc co ja mogę wiedzieć? Moim zdaniem, po tych trzech filmach mam już obraz setki pozostałych. Wracając jednak do mojej ulubionej, to jest to część pierwsza, bezapelacyjnie i niewątpliwie. Przede wszystkim, pomysł na film był jeszcze świeży i wnosił coś nowego. Mamy sobie dwóch gości uwięzionych w jakiejś łazience, czy czymś na jej kształt. Nijak nie mogą się wydostać i dostają tylko krótkie komunikaty od ich oprawcy, przekazywane im za pomocą nagrań na małym ekraniku. Ich porywacz nie ukazuje się im osobiście, a używa do tego celu charakterystycznej kukły. Co mogło się nie udać? Fabuła jest świetna (jak na horror), a pewien plot twist zdecydowanie mnie urzekł (możliwe, że to on zadecydował o tak wysokiej pozycji tego filmu). 

#8. Paranormal Activity (2007)
Okej, ta seria chyba uczyła się od twórców Piły skutecznego psucia i rozwlekania jakiejś konkretnej serii. Wybaczcie mi ten mainstream, ale ten film jest cholernie dobry! Zwłaszcza w porównaniu do swoich następców, którzy w sumie równie dobrze mogliby nigdy nie powstać. Wracając do części pierwszej - mamy parkę, która mieszka sobie razem w domu. Pod ich dachem zaczynają dziać się dziwne rzeczy, co posuwa młodych właścicieli do zamontowania monitoringu i przeglądania go po każdej nocy. To, co zobaczą na nagraniach przejdzie ich najśmielsze oczekiwania... Łał, to zabrzmiało jak z takiego tekstu na tylnej części pudełka po filmie. Fabuła może wydać się początkowo leniwa, powolna i całkiem niewartka, aczkolwiek cierpliwość popłaca i z czasem wszystko nabiera tempa. Serio, dość niechętnie przyjmowałem momenty, w których rozpoczynała się noc i zmuszeni byliśmy moment po momencie obserwować na własne oczy wszystkie te chore rzeczy, które zaczynały dziać się w domu w czasie snu gospodarzy. Nie, że mnie nudziły, po prostu się bałem. Efekt grozy potęguje informacja o autentyczności materiału.

#7. V/H/S (2012)
 Ten film to w zasadzie świeżynka sprzed dwóch lat, ale z powodzeniem zburzył mój pogląd o współczesnych horrorach porównywalnych jakościowo do zawartości kociej kuwety. Jest to horror z gatunku found footage, czyli mamy wrażenie nakręcenia go z ręki, amatorskiego i przez to bardziej wiarygodnego (w zasadzie jest to bliski krewniak Paranormal Activity). Tutaj akurat mamy krótki wstęp, efektem którego jest zaprezentowanie nam kilku krótkich historii kompletnie ze sobą niepowiązanych, z których każda kolejna jest GO-RSZA od poprzedniej. Serio, klimat w nich zawarty, ich treść, często całkowita irracjonalność budują niesamowitą i oryginalną całość. Warto obejrzeć. Jest też część druga, choć już jakby nieco słabsza.

#6. Jestem Legendą (2007)
Mam świadomość tego, że ten film kompletnie odbiega fabularnie od książki, która jest jego pierwowzorem. Mam świadomość tego, że nie jest bardzo ambitny, że nie jest specjalnie oryginalny, nie straszy też tak bardzo jak inne filmy na tej liście. Jestem jednak nieuleczalnym fanem klimatu post-apo, co poskutkowało takim, a nie innym obrotem spraw. No więc mamy krótki wstęp, wedle którego wynaleziony został lek na raka i zadziałał na wszystkich badanych. Po chwili przenosimy się już do właściwego czasu i miejsca. Mamy Willa Smitha jako ostatniego człowieka na ziemi (podpowiadam: lek się nie udał), towarzyszy mu jego suka (owczarek niemiecki), no i tak sobie pętają się po kompletnie zarośniętym i zniszczonym Nowym Jorku w poszukiwaniu żywej duszy. Pozornie nic specjalnego, jednak wszystko nabiera barw nocą (he, he), bo jak się okazuje, Will Smith nie jest taki do końca sam. Gdzieś tam w ciemnościach czają się ofiary "szczepionki" na nowotwór, teraz już jako zombie-wampiry o  über sile i über prędkości, na które światło działa jak najgorsza zaraza. Motyw całego tego barykadowania się w domu, spieszenia się przed zachodem słońca do domu, samotnością, rozmów z psem tworzy harmoniczną i niesamowicie łapiącą za gardło całość. Najbardziej urzekła mnie jego relacja z psem, której koniec był, no... złamał mi serce. No co? Mały byłem.

#5. Shutter - Widmo (2004)
Pisałem już tutaj recenzję tego filmu, więc co się będę rozwlekał. Pozornie typowe ghost story czyniące polaroida całkowicie nowym i pomysłowym źródłem pomysłów i rozwiązań. Straszak w postaci azjatyckiej laski o dość niepokojącym wyglądzie, biegającej po ścianach i suficie, prześladującej naszego bohatera bez chwili wytchnienia. Zakończenie - idealne i zaskakujące. No, polecam.
#4. Obcy - 8. Pasażer "Nostromo" (1979)
- Co mówi obcy jak schodzi po schodach?
- Nostromo.

Przepraszam, musiałem. Wracając do samego filmu - nareszcie jakaś oldschoolowa klasyka! Na pierwszy rzut oka, mało tu horroru, a raczej więcej science-fiction. No właśnie, współczesnemu widzowi może się tak wydawać, a jednak kiedyś ludzie zwiewali z kin, żeby tylko oszczędzić sobie widoku jajogłowego stwora wykreowanego przez H.R. Gigera (którego twórczość ogólnie polecam, tak btw.). Zaczyna się całkiem typowo - statek kosmiczny z załogą (jeszcze ludzką) ląduje na nieznanej planecie. Ekipa znajduje tam dziwne jajka, jednak podczas zwiedzania planety jedno z nich otwiera się i na twarz jednego z członków załogi wyskakuje obca forma życia, znana fanom jako facehugger, Potem jest tylko gorzej, ale oszczędzę sobie spoilerowania. No kurczę - legenda kinematografii o tematyce pozaziemskiej, co ja się będę tłumaczył. Ostatnio film przeżywa drugą młodość, ze względu na niedawno wydaną grę Obcy: Izolacja, która w pewien sposób łączy się z fabułą pierwszego filmu.
#3. Czwarty Stopień (2009)
 Przez długi czas po obejrzeniu tego filmu żałowałem tego wyczynu. Naprawdę, w żadnym stopniu nie byłem z siebie dumny, że przeżyłem ten seans. Wolałem zginąć w jego trakcie. I nie żartuję, na najbliższy miesiąc borykałem się z bezsennością nabytą na własne życzenie. No dobra, tylko opowiadam o swoich wrażeniach, ale o co tu chodzi? Film otwiera krótka wstawka, którą winię za swoje stany lękowe - "film jest oparty na faktach". Zacznijmy od tytułu - dotyczy on skali pomiaru dotyczącej spotkań z obcymi - analogicznie, od pierwszego stopnia (czyli jakichś obserwacji UFO, itp.), aż do czwartego - uprowadzenia przez obcych. No więc wiadomo już o czym będzie film. Milla Jovovich gra tutaj panią psycholog zajmującą się na Alasce grupą osób, która okazuje podobne objawy, zdaje się borykać z tym samym problemem. Film przepleciony jest "autentycznymi" nagraniami, bo, jak zapewniał wstęp, wszystko to działo się naprawdę. To, co odkryją badania pacjentów, analizy, jest KOSZMAREM. Naprawdę, dawno nie siedziałem półtorej godziny w takim napięciu, od pierwszej do ostatniej minuty. Szczerze żałuję, że to obejrzałem, bo do teraz mam zniszczoną psychikę. Jeśli jesteście odważni i fascynują was takie klimaty - powodzenia.

#2. Hellraiser (1987)
Każdemu przeciętnemu widzowi Hellraiser wyda się tandetą na 102. No bo serio, nie ma świetnych efektów, wszystko to guma, dziwne charakteryzacje i specyficzny klimat. A ja uznaję ten horror za mistrzostwo gatunku, i choć dziś raczej obrzydza niż straszy, to zdecydowanie zasługuje na swoje miejsce na moim podium. Nasz główny bohater, Frank Cotton, kupuje jakąś dziwną i tajemniczą kostkę, która teoretycznie umożliwia przyzwanie demonów z piekła. Ów dziwaczny artefakt, to kostka LeMarchanda, która rzeczywiście jest zdolna przywołać demony z najciemniejszych czeluści piekła, które wcale nie będzie dantejskie, o nie. Cenobici (bo tak zwą się te demony) to dziwaczne humanoidy, których wygląd sugeruje zamiłowanie do masochizmu. A to twarz nadziana szpilkami (genialny Pinhead), a to zaszyte usta, a to rozdarta krtań. Ot, wesoła kompania. Co gorsza, domniemany masochizm wcale nie jest domniemany i celem tych nietypowych gości jest zabranie ofiary do piekła, gdzie będzie torturowana po wsze czasy, aż w swym cierpieniu odnajdzie szczęście i ekstazę, a w końcu pokocha je na tyle, że dołączy do porypanego grona Cenobitów. Pinhead i reszta gromady otrzymali rangę postaci kultowych i doczekali się kolejnych części serii (choć pierwsza jest zdecydowanie najbardziej godna polecenia). Mnóstwo krwi, okropnych i niepokojących wizji piekła, dziwacznych stworów i samych Cenobitów. Klasyka.


WERBLE


#1. Evil Dead 2 (1987)
Tak jest, stare i dobre Martwe Zło 2! Seria obecnie jest chyba znana głównie z remake'u stworzonego w 2013, a szkoda, bo klasyczne części są dużo lepsze. Zwłaszcza część druga, dlatego właśnie zajęła pierwsze miejsce na mojej liście. Seria o Ashu (który jest jedną z ikon popkultury) zawsze słynęła z dość luźnego podejścia do gatunku, starała się raczej pogodzić film grozy z czarnym humorem, ewentualnie humorem w ogólnym tego słowa znaczeniu. Pierwsza część robiła to z dość miernym skutkiem, czego efektem był stricte horrorowy film. Część trzecia (czyli Armia Ciemności) z kolei przesadziła z humorem, dzięki czemu żadnej grozy tam nie uświadczymy - nie muszę mówić o przeniesieniu całości w realia fantasy. Druga część dokonała niemożliwego, bo widzowie dostali doskonały miszmasz komedii z horrorem - jednak komedii bardzo subtelnej, nie chamskiej i głupiej. Mamy tutaj Asha z jego kwadratową szczęką i jedną brwią, który na prawo i lewo rzuca tekstami znanymi chyba niejednej osobie (Groovy!), mamy jego piłę zamiast ręki, mamy domek w głębi lasu opętany demonicznymi mocami, mamy Necronomicon wywodzący się z Lovecrafta - czego chcieć więcej? Nie oczekujcie cudownie ambitnego kina. Ale z drugiej strony - który horror taki jest?


Tak jest, to by było na tyle! Mam nadzieję, że lista wam się spodoba, zachęci do wyrażania swoich opinii, i, cóż... Wesołego Halloween! Tylko nie przesadzajcie z cukierkami, bo będziecie grubi, o. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz