Wracając do samego wydarzenia, w totalnym upale błądziliśmy między tymi stoiskami oglądając coraz to dziwniejsze rzeczy, wypatrując coraz to rzadszych i bardziej hipsterskich płyt. Oriana od samego początku polowała na winyla, więc głównie na nich się skupialiśmy. Na początku obczailiśmy, że dość tanio jest do kupienia Fleetwood Mac i Stevie Nicks, widzieliśmy też sporą kolekcję płyt Sonic Youth. Ale to wciąż nie było to. Niestrudzenie kontynuowaliśmy poszukiwania, aż tu nagle *CIOS W SZUGEJZOWĄ DUSZĘ* - debiut My Bloody Valentine na winylu. Nie powiem, omdlenie było blisko. W pamięci zaznaczamy stoisko grubą czerwoną kreską i idziemy dalej. Ogarnąłem jakiś kramik z komiksami i zanurzyłem się w tonach różnorakich wydawnictw i bohaterów. Najbardziej liczyłem na zakup "Zabójczego żartu", czyli historii Jokera, ewentualnie "Trybunału sów", ale w końcu postanowiłem kupić coś innego, tańszego, ale również ciężkiego obecnie do dostania. Kupiłem 3 komiksy o Spawnie z Toddem McFarlanem w roli mistrza kreski. Jeśli chodzi o Spawna - nie jestem jakoś specjalnie obeznany w jego mitologii, wiem tylko, że to jeden z mroczniejszych bohaterów (raczej antybohaterów) w historii komiksu. No i wiem też, że McFarlane jest moim ulubionym rysownikiem. Więc te komiksy sprzed 17 lat to było moje małe "must have".
Chwilę potem dołączyłem do Oriany przy pobliskim stoisku, na którym znalazła więcej magicznych winylowych cudów - między innymi Slowdive i Pale Saints z kotem na okładce. Po usłyszeniu ceny cofnęliśmy się po debiut MBV, bo w sumie w naszej opinii jest znacznie lepszą technicznie i chwytającą słuchacza za gardło płytą. Ach, "Cupid Come".
Komiksy ze Spawnem. |
Oriana z winylem. I Arizoną. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz