Ostatnio niemało naczytałem się o anime, bo oglądałem vlogi NRGeeka na jutjubie i opowiadał on tam o "Ghost in the Shell', "Akirze', i wielu wielu innych. Te dwa filmy anime chciałem obejrzeć już od dawna, jednak nigdy nie mogłem się do tego zabrać, albo brakowało mi czasu, albo zawsze miałem coś ciekawszego do zrobienia. Tak jak mówiłem, ostatnio bardzo, bardzo wielką fazę na owe anime złapałem, obecnie jestem w trakcie oglądania serii pt. "Texhnolyze" - cyberpunkowa, mroczna historia o... no właśnie. Jeszcze nie do końca wiem o czym. Jest to anime bardzo, bardzo oszczędne w słowa. Pierwsze skrzypce gra tu klimat, emocje powoli budowane przez czynności bohaterów, a nie przez ich monologi. Bardzo wyjątkowa seria i oryginalna koncepcja.
|
Texhnolyze, do którego trzeba mieć cierpliwość |
Mogę jeszcze opowiedzieć jakie serie oglądałem kiedyś, dawno temu. Był to oczywiście "Kapitan Tsubasa", z którego obecnie bardziej się nabijam, niż się nim podniecam. Koleś biegnący przez pół odcinka przez całe długie boisko nie może być brany na poważnie, ale kiedyś - wiadomo, był bohaterem. Do takich serii należy oczywiście "Dragon Ball", którego oglądał chyba każdy z mojego offspringu. Kto nie zna Son Goku, Piccolo, Kamehameha? Jakiś czas temu do tego wróciłem, jednak gdy zaczęły się walki trwające po dziesięć odcinków - odpuściłem sobie. Kiedyś niewiele mi trzeba było do szczęścia. Obecnie shouneny (czyli te anime polegające na jatkach, walkach, sieczkach i tego typu przyjemnych rzeczach) nie bawią mnie tak jak kiedyś, wolę coś głębszego. Obejrzałem parę odcinków "Naruto", ale z wyżej wymienionej przyczyny, zanudził mnie. Podobnie z "Bleachem". I "Fullmetal Alchemist". Kurczę, lwia część anime to shouneny, źle trafiłem. Ale "Hellsinga" obejrzałem całego. Strasznie mi się podobał, to chyba moja ulubiona seria. Możliwe, że tylko ze względu na Alucarda, tego cynicznego stworka.
|
Alucard. Ach, ten styl |
A skąd ta Alicja w tytule? Otóż, dawno, dawno temu czytałem "Alicję w Krainie Czarów". Byłem wtedy małym pacholęciem, ale jednak już potrafiłem docenić dobrą lekturę, bowiem przygody owej Alicji stały się moją ulubioną książką z czasów dzieciństwa. Dzieciństwa, podkreślam. Obecnie, jako fan psychodelii wszelakiej doceniam dzieła, które potrafią sporo namieszać w umyśle. Parę dni temu, krótką drogą dedukcji doszedłem do tego, że bardzo chcę przeczytać dzieło Lewisa Carrola, tym razem, jako pełen świadomości, dojrzały, uważny człowiek. Już nie mogę się doczekać przeżycia tej przygody ponownie, ale teraz zwracając uwagę na drobne detale, nawiązania, ukryte przekazy. Och, jej! Tym bardziej gdy dotarło do mnie, że gąsienica siedząca na grzybie paliła opium (SIC!). Więc tak, to chyba tyle o tej Alicji. Spodziewajcie się niedługo notki o Lovecrafcie albo Doktorze Who, zobaczymy co mnie bardziej pokusi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz